Jeremiasz Paliwoda Jeremiasz Paliwoda
5962
BLOG

Smoleńsk 2010 - Brzozowa pułapka logiczna

Jeremiasz Paliwoda Jeremiasz Paliwoda Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

 

Sednem oficjalnej na dzień dzisiejszy wersji wydarzeń z 10.04.2010 roku, jest kontakt skrzydła Tupolewa z brzozą. To właśnie ten fakt rzekomo spowodował tak znaczącą różnicę w nośności poszczególnych skrzydeł, że doszło do wykonania przez samolot półbeczki i tragicznego zderzenia z miękkim błotnistym gruntem.

Pomińmy dziś wszelkie dywagacje na temat, czy brzoza mogła ściąć skrzydło, a podążmy ścieżką wytyczoną przez zwolenników teorii o wpływie brzóz na katastrofy lotnicze i przy użyciu logicznego rozumowania zastanówmy się, czy na podstawie tak przedstawionych zapisów z rejestratorów pokładowych można wytłumaczyć tak niskie zejście samolotu ponad kilometr przed początkiem pasa startowego.

 

Analizując to zdarzenie nie można zapomnieć, że w rejestratorach został zapisany sygnał markera bliższej radiolatarni, który trwa około 2,7 sekundy:

Jak wynika z analizy autora tego materiału filmowego dźwięk markera o takiej długości odpowiada przelotowi samolotu na wysokości około 40 metrów nad gruntem w obrębie stacji BNDB. Wysokość gruntu na stacji tej radiolatarni wynosi 241 mnpm. Wosokość gruntu na działce Bodina, przy brzozie, to 252 mnpm.

Z wykresu przyspieszenia pionowego oraz wykresu położenia manetek ciągu wynika, że Tupolew rozpoczął prawidłowe odejście na drugi krąg w momencie "usłyszenia" sygnału markera radiolatarni, czyli znajdując się na wysokości bezwzględnej około 281 mnpm:


Źródło: http://www.ostatnilotraport.pl/imgs/rys_4_20111017_600.jpg

Od stacji bliższej NDB grunt wznosi się już w bardzo niewielkim stopniu:

 

Mamy tu zestawienie kilku bardzo ważnych parametrów zarejestrowanych przez urządzenia pokładowe Tupolewa...

Widzimy, że pomimo tego, iż samolot (według oficjalnych raportów) nie przeleciał nad bliższą radiolatarnią, to jednak został zarejestrowany sygnał jej markera trwający około 2,7 sekundy.

Widzimy również, że od tego właśnie momentu samolot rozpoczął wznoszenie, gdyż od tego właśnie momentu zaczęło rosnąć przyspieszenie pionowe, samolot tam właśnie dodał gazu (położenie manetek gazów) oraz od tego momentu zaczęły rosnąć kąty pochylenia i natarcia.

Przez ca 6 sekund samolot wznosił się ze średnim przyspieszeniem pionowym około 2 m/s2, więc do rzekomego miejsca zderzenia z brzozą zyskał około 36 metrów wysokości.

Sygnał markera BNDB trwał ponad 2,5 sekundy więc rozpoczynając wznoszenie samolot znajdował się co najmniej 40 metrów nad anteną radiolatarni.

Dodatkowo pewien cytat z Niezależnej dotyczący wystąpienia pana Joergensena na spotkaniu na które nie przybył zaproszony profesor Kowaleczko:

"Biorąc pod uwagę powyższe dane Jørgensen obliczył, kierując się II zasadą dynamiki Newtona, że samolot przy brzozie przyjął wartość równą 1,3G zatem wznosił się. Dokładnie opisując swoje wnioski badawcze, a na podstawie uzyskanych wyników obliczeń matematyczno-fizykalnych stwierdził, że samolot musiał nad brzozą znajdować się znacznie wyżej, nawet ok. 30-35 m nad brzozą niż wartości wskazane przez Kowaleczkę (ten uznał, że poniżej 11 m)"

Zarówno obliczenia Joergensena, jak i analiza wykresu przyspieszenia pionowego wskazuje na to, że samolot zaczął się wznosić już nad bliższą radiolatarnią i nad brzozą nadal kontynuował wznoszenie z przeciążeniem 1,3 G...

Różnica poziomów gruntu przy BNDN porównując z rzędną brzozy wynosi jedynie 11 metrów na korzyść brzozy.

Jak to jest więc możliwe, że samolot wznosząc się nieprzerwanie opadł tak nisko, by możliwy był kontakt pnia brzozy ze skrzydłem samolotu?

Otóż właśnie na tym polega pułapka logiczna, jeżeli w rejestratorach nagrał się sygnał markera prawdziwej radiolatarni, to samolot nie miał możliwości zderzenia się z pniem brzozy, gdyż przeleciał w jej okolicy na wysokości co najmniej 40 metrów nad gruntem.

Dziś jednak na siłę będziemy próbowali znaleźć sens teori o brzozie i beczce i powyższą analizę przeprowadzimy od końca, czyli od miejsca nazwanego "brzoza", zakładając, że samolot znajduje się w tym miejscu na wysokości około 6 metrów nad gruntem...

 

Od brzozy zaczynamy cofać się w czasie, aż dochodzimy do sygnału bliższej radiolatrni i położenia samolotu nad nią. W tym właśnie miejscu teoria brzozowa wykłada się na łopatki, bo nie ma fizycznej możliwości, aby samolot uderzający w brzozę na wysokości około 6 metrów nad prawdziwą radiolatrnią był aż tak wysoko. A był, gdyż w oficjalnych dokumentach mamy sygnał jej markera trwający 2,7 sekundy...

Czy jest jakaś logiczna możliwość, by udało się spójnie połączyć te dwie wysokości? 6 metrów przy brzozie i 40 metrów przy radiolatarni...

Otóz okazuje się, że faktycznie, jedna taka możliwość jest. Przypatrzmy się ponownie tej grafice:

Logice wersji o kontakcie samolotu z brzozą (czy brzoza urwała skrzydło... o tym tu nie dyskutujemy) nadaje jedynie usytuowanie nadajnika bliższej radiolatarni na dnie jaru, w miejscu oznaczonym rzędną 202 mnpm.

Różnica wysokości gruntu pomiędzy dnem jaru a stacją BNDB wynosi 39 metrów. W takiej sytuacji oficjalna trajektoria MAK/Amielin nabiera sensu. Wręcz zaczyna idealnie pasować.

Za przestawieniem radiolatarni przemawia również pewien fragment stenogramów z wieży.

Zastanawiające jest dlaczego Tupolew zniknął z radaru lotniskowego jeszcze przed stacją BNDB...

10:40:39 KSL: 2, na kursie, ścieżce.

10:40:50 KL: (niezrozumiałe)

10:40:53 KSL: Horyzont, 101.

10:40:55: Kierownik Lotu (KL): Kontrola wysokości, horyzont.

10:40:59: KL: Ile można czekać?

10:41:02: KL: Odejście na drugi krąg.

10:41:07: KL: Odejście na drugi krąg.

10:41:09: KL: Gdzie on jest?

10:41:11: Odejście na drugi krąg.

10:41:14: KL: K...a, no gdzie on jest?

10:41:16: Kierownik Strefy Lądowania: Ch.. go wie, gdzie on jest.

10:41:18: KL: 101.

10:41:20: KL: K...a mać.

10:41:24: Krasn: Moim zdaniem, k...a

10:41:31: KL: K...a

10:41:34: KL: 101.

10:41:38: Kranoskutski: K...a!

10:41:44: KL: 101.

10:41:48: Krasn: K...a, rzucajcie tam straż, dokąd k...a!

10:42:16: Krasn: K...a mać.

10:42:18: Krasn: No, k...a.

10:42:21: KL: 101, PLF.

10:42:22: Krasn: K...a!

10:42:30: KL: PLF, 101.

10:42:38: NO: Dowiedz się przynajmniej, doleciał czy nie do radiolatarni, gdzie on jest.

10:42:42: NO: Przeszedł obok radiolatarni?

10:42:45: NO: Już, przeleciał obok bliższej radiolatarni, bardziej po lewej… obok drogi, gdzieś.

10:42:48: KL: PLF, 101

10:42:49: Juin: Obok bliższej spadł, bardziej na lewo przy drodze.

10:42:56: NO: Na drugi krąg zaczął odchodzić a potem spadł.

10:43:03: KL: K...a!!!


Więc ostatni zarejestrowany kontakt wieży KL z samolotem miał miejsce o 8:40:39 naszego czasu (10:40:39 według stenogramu). Potem zaczyna się panika. Nie widzą go, znikł z radaru. Nie wiedzą nawet, czy doleciał do stacji bliższej radiolatarni...

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta w przyjętym przez nas przebiegu zdarzeń i założeniu, że działała fałszywa radiolatarnia ustawiona na dnie jaru.

Samolot znikł z radaru w jarze.

Ale, zaraz, zaraz. Czy przestawienie radiolatarni prowadzące do zmylenia załogi samolotu nie jest przestępstwem? Czy to nie jest zamach?

 W tym miejscu właśnie propagatorzy teorii brzozowo - beczkowej uwikłali się w logiczną pułapkę bez wyjścia, gdyż podążając logicznym tokiem rozumowania tak przedstawiona wersja zdarzeń prowadzi do jednoznacznej konkluzji - TAM BYŁ ZAMACH.

Стукачам, чекистам и членам российской агентуры вход воспрещен. Szacun za postawę Znalezione w sieci Lista Wildsteina Pan polecił Jeremiaszowi, by udał się do Rekabitów i dał im pić wino, lecz oni nie pili wina i mieszkali w namiotach, będąc wiernymi nakazom ich praojca Jonadaba syna Rekaba. Wówczas Pan powiedział, że nie zabraknie im potomka, który by stał zawsze przed Panem. Niewierną zaś Judę, która nie usłuchała nakazów swego Pana Boga, Pan ukarze...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka